Media o nas

  • Wolność i "Solidarność" – czyli jak to było, Adam Leszczyński, Gazeta Wyborcza
    Przypomniana przez Europejskie Centrum Solidarności książka francuskiego socjologa Alaina Touraine'a o "S" to do dziś jedna z najciekawszych i najbardziej oryginalnych analiz ruchu

    Europejskie Centrum Solidarności wydało dwie fascynujące pozycje o historii "S". Pierwsza to inauguracyjny numer czasopisma "Wolność i Solidarność" zawierającego studia i źródła o historii związku (redaktorem naczelnym jest Jan Skórzyński, historyk i publicysta, m.in. autor niedawno wydanej książki o Okrągłym Stole). ECS wydał także wznowienie klasycznej już książki wybitnego francuskiego socjologa Alaina Touraine'a, który w 1981 r. kierował francusko-polskim zespołem badającym ten nowy i zaskakujący – nie tylko dla władzy, ale także dla socjologów – ruch społeczny.

    Pierwszy numer "Wolności i Solidarności" to kolekcja perełek. Najciekawszą z nich jest mało znany wywiad udzielony w 1986 r. "Przeglądowi Powszechnemu" przez Lecha Kaczyńskiego – w 1980 r. jednego z doradców w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej. Kaczyński mówi tam m.in.: "Wśród strajkujących [w Stoczni Gdańskiej] nie było wówczas żadnych istotnych sporów, co też jest charakterystyczne dla takiego rewolucyjnego okresu. Jeżeli miały miejsce spory, to ze względu na u jednych mniejszą, u innych większą skłonność koncyliacyjną. Plenum Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego było pod przemożnym wpływem Wałęsy, który potrafił zawsze opanować sytuację". Lektura tego wywiadu jest fascynująca – także dlatego, że pokazuje, jak się zmienia pamięć. Dziś bohaterowie 1980 r. są skłóceni i wspominają te czasy zupełnie inaczej – nie tylko kwestionują autorytet Wałęsy, ale także rolę doradców w strajku. Wobec doradców Wałęsy padały przecież – choć nie ze strony Lecha Kaczyńskiego – oskarżenia o ustępliwość wobec władz czy nawet podgryzanie robotniczego protestu.

    W "Wolności i Solidarności" znajdziemy wiele wspomnień pisanych na gorąco: m.in. reportaż mojej redakcyjnej koleżanki Ewy Milewicz napisany w 1980 r. dla ukazującego się bez cenzury "Biuletynu Informacyjnego".

    Przypomniana przez ECS książka Touraine'a o "S" to do dziś jedna z najciekawszych i najbardziej oryginalnych analiz ruchu. Powstała nie na podstawie bezosobowych ankiet czy wywiadów, ale w trakcie dyskusji socjologów z grupami robotników (co wywołało zarzuty o nadmiernym zaangażowaniu badaczy w przedmiot, którym się zajmowali). "We wszystkich badanych przez nas grupach – pisał Touraine w przedmowie – studiowaliśmy i dyskutowaliśmy nasze, z definicji ograniczone, hipotezy, szczególnie te odnoszące się do relacji między związkiem zawodowym a ruchem odnowy narodowej w ogólności. Porównywaliśmy teorie Jerzego, Grzegorza i Józefa, którzy nie byli przywódcami politycznymi ani naukowcami, ale członkami naszej grupy i zarazem pracownikami przedsiębiorstw, w których inicjowała się nasza praca".

    Z punktu widzenia Touraine'a zaangażowanie socjologii to jej zaleta, a nie obciążenie: uprawia naukę, która uczestniczy w wydarzeniach (a nie "obserwuje"), i się tego nie wstydzi. Powstała książka głęboka i fascynująca, odbiegająca od typowych prac polskich socjologów, którzy lubią się chować za pozornie bezosobowymi ankietami i sądzą (moim zdaniem błędnie), że taki formalny dystans zwiększa obiektywizm badania. Dzięki tej metodzie książka Touraine'a (i współpracowników) pokazuje zjawiska, które w ankietach wychwycić byłoby trudno: sposób myślenia szeregowych członków związku, elementy ich wizji świata – w tym Polski Ludowej i związku – oraz to, jak wyobrażali sobie lepszy ustrój socjalistyczny, bo o liberalnej demokracji w Polsce mało kto wówczas myślał.

    "Wolność i Solidarność: Studia z dziejów opozycji wobec komunizmu i dyktatury", nr 1/2010, wyd. Europejskie Centrum Solidarności Alain Touraine (i współpracownicy),
    "Solidarność. Analiza ruchu społecznego 1980–1981", Gdańsk 2010, s. 334
  • Iluzja jedności Polaków, Adam Leszczyński, Gazeta Wyborcza
    Czy Polacy mają jakiś interes wspólny? Czy są wspólnotą, która może się spotkać "ponad podziałami"? A może to zawsze była iluzja – zastanawia się w ostatnim numerze "Wolności i Solidarności"* historyk prof. Jerzy Holzer

    W eseju otwierającym ostatni, znakomity numer "Wolności i Solidarności" – wydawanego przez Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku czasopisma poświęconego "S" i demokratycznej opozycji – prof. Jerzy Holzer, autor wydanej jeszcze w podziemiu pierwszej historii "S", rozprawia się z "iluzją społeczeństwa pozbawionego wewnętrznych konfliktów". To wyobrażenie – że my, wszyscy Polacy, jesteśmy w gruncie rzeczy ciepłą i kochającą się gromadką, która ma jasny wspólny interes stojący ponad wszystkimi konfliktami o władzę, ideologię i pieniądze – ciążyło od dawna nad polską polityką i ciąży do dzisiaj. Jest to niezwykle szkodliwy mit, który utrudnia rozmawianie o polityce w Polsce. Szkodzi nie tylko dlatego, że pozwala wykluczać ze wspólnoty politycznej i marginalizować tych, którzy mają inne zdanie (przedstawiając ich jako wyobcowanych, stojących poza powszechną zgodą "nie-Polaków").

    Mit jedności szkodzi także dlatego, że utrudnia publiczną dyskusję o interesach różnych grup społecznych w Polsce. Prof. Holzer śledzi genealogię tego mitu i odnajduje jego korzenie jeszcze w czasach stalinowskich. „Iluzja społeczeństwa pozbawionego wewnętrznych konfliktów nie była wynalazkiem NSZZ »Solidarność «” – pisze. „Komunistyczna iluzja jedności rozkwitła jednak po śmierci Stalina. W Polsce znalazła semantyczny wyraz w zastąpieniu od listopada 1956 r. stalinowskiego Frontu Narodowego (..) we Front Jedności Narodu”. "Solidarność" przejęła ten mit od komunistów i zaadoptowała go do własnych politycznych celów. Na przeciw "nas" – zjednoczonego, zgodnego narodu – stali "oni", czyli wyobcowane partyjne elity. Jeśli potraktować tę diagnozę dosłownie – przypomina Holzer – była oczywiście nieprawdą. Chociaż znacznie więcej Polaków popierało "Solidarność" w 1980 r. niż rządy PZPR, ludzi podatnych na propagandę i argumenty władzy – a także materialnie z nią związanych – nie brakowało. Jak wynika z badań opinii publicznej, jesienią 1981 r. poparcie dla związku bardzo szybko spadało i sięgało zaledwie 40 proc. W listopadzie inne badanie pokazało, że połowa społeczeństwa nie ufała ani partii, ani "S" – co nie przeszkadzało tej ostatniej sądzić, że reprezentuje wszystkich Polaków. Holzer:

    „Aspiracje tworzącej się »Solidarności « do reprezentowania całego i jednolitego społeczeństwa uzewnętrzniały się w jej nazwie, w używanych symbolach i rytuałach. Należało do nich posługiwanie się barwami narodowymi – wywieszanie przez strajkujące zakłady flag biało-czerwonych, noszenie przez straże porządkowe strajków czy demonstracji opasek w tych kolorach, częste śpiewanie hymnu narodowego. Jedność narodową miało uzewnętrzniać również traktowanie religii katolickiej jako ważnego jej elementu (..) W Kościele katolickim dostrzegano instytucję integrującą cały naród wbrew komunizmowi, w tym także ogromną większość członków partii”. Powołanie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego po wyborach w 1989 r. było – twierdzi Holzer – także wyrazem "nadziei na bezkonfliktową jedność". I chociaż – tu już dodam od siebie – po zwycięstwie solidarnościowa opozycja szybko się podzieliła, idea bezkonfliktowej wspólnoty ciągle była żywa i ciągle politycznie wykorzystywana. Najgorsze było w niej to, że utrudniała jasną dyskusję o grupowych interesach. Prawie każdy, kto protestował w jakiejś sprawie we własnym imieniu, twierdził, że robi to dla dobra wszystkich – jak gdyby protestowanie we własnym interesie było czymś niegodnym. Z drugiej strony protestujący przeciw prywatyzacjom i restrukturyzacjom górnicy czy hutnicy słyszeli kazania liberalnych komentatorów, że powinni zapomnieć o swoich prywatnych interesach ekonomicznych w imię udanej transformacji całego kraju. Wreszcie – także prawica uważała się za spadkobiercę tej idealnej narodowej wspólnoty, co do dziś odbija się czkawką we wmawianiu "antypolskości" wszystkim, którzy mają inne od prawicy zdanie.

    Mit jedności – narodu jako bezkonfliktowej wspólnoty, w której mącą tylko politycy – jest jak zombi, które ciągle ożywa: polskie życie publiczne jest wstrząsane grupowymi konfliktami, ale idea, że gdzieś za tymi kłótniami stoi idealny Naród, pozostaje żywa. Odróżnia to polską politykę od anglosaskiej. Nikt tam nie udaje, że wewnątrz społeczeństwa panuje wyłącznie wzajemna miłość i szacunek, i nie twierdzi, że gdyby nie jacyś duchowo obcy, źli ludzie, wszyscy Amerykanie czy Anglicy żyliby w idealnej harmonii. Wbrew pozorom jasne wyrażanie grupowych interesów to nie wyraz narodowej zdrady, ale szacunku dla wspólnoty i pragmatyzmu w prowadzeniu polityki. Skoro przestajemy się oszukiwać, że jesteśmy zgodną wspólnotą, łatwiej nam dyskutować o tym, co jest naprawdę dobrem zbiorowym.

    PS. Poza tym w "Wolności i Solidarności" dużo ciekawych tekstów – m.in. stenogram z nagranego przez SB spotkania z Jackiem Kuroniem w 1978 r.; Tomasz Kozłowski o tym, jak opozycjoniści bronili posterunku milicji w Otwocku przed spaleniem; Andrzej Friszke o represjach stanu wojennego; Maria Kruczkowska o dysydentach w Chinach. Ciekawe!

    *"Wolność i Solidarność", nr 2/2011, wyd. Europejskie Centrum Solidarności
  • Od Polski do Birmy, Adam Leszczyński, Gazeta Wyborcza
    Aż 44 razy zatrzymywano jednego z działaczy Komitetu Obrony Robotników w ciągu czterech lat funkcjonowania tego opozycyjnego ugrupowania. W aresztach przesiedział łącznie około pięciu miesięcy. W liście do Sejmu PRL w marcu 1980 r. pisał: „Przeprowadzono w moim mieszkaniu 15 przeszukań, co daje średnio 1 rewizję kwartalnie. Rewizji osobistej poddano mnie około 80 razy, czyli średnio co 2 tygodnie (...). W wyniku przeszukań zabrano m.in. 3 puszki konserw mięsnych, tusz kreślarski, maszynę do pisania, słoik z przyprawą curry, taśmę samoprzylepną, wycinki z bieżącej prasy krajowej (...) nienagrane taśmy magnetofonowe, taśmy magnetofonowe z muzyką jazzową (...) razem około 500 pozycji”. Dziesięć dni po wysłaniu tego listu Mirosław Chojecki – bo to on był tym działaczem – znowu znalazł się w areszcie, na półtora miesiąca.

    Jego przypadek był typowy: ludzi, którzy odważyli się sprzeciwić systemowi, w latach 70. system już nie mordował, ale dręczył, metodycznie i systematycznie. Historię represji wymierzonych w opozycję, dzieje podziemnego „Tygodnika Mazowsze” oraz historię kolportażu podziemnej prasy przynosi nowy, trzeci numer historycznego kwartalnika „Wolność i Solidarność”, wydawanego przez Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku.

    „Wolność i Solidarność” to przede wszystkim artykuły historyków – znalazł się tu m.in. artykuł Andrzeja Friszkego o podziałach w „Solidarności” oraz Pawła Sowińskiego o pracy kolporterów nielegalnych wydawnictw – oprócz tekstów z epoki (m.in. takich autorów jak Adam Michnik). Pismo jednak ulega wyraźnej ewolucji: z czysto historycznego przedsięwzięcia poświęconego Polsce staje się bardzo ciekawym zbiorem studiów poświęconych walce z dyktaturą na całym świecie – od Birmy po Egipt.

    Numer otwiera obszerne radiowe przemówienie birmańskiej opozycjonistki Aung San Suu Kyi, którą przez blisko 20 lat rządząca krajem junta trzymała w areszcie domowym. Czuć w nim ciągłość i wspólnotę walki ze zniewoleniem w bardzo różnych miejscach świata: Aung San Suu Kyi często przywołuje doświadczenia opozycjonistów z Europy Wschodniej, którzy byli dla niej natchnieniem i inspiracją.

    „WiS” wydrukował także tekst politologa z George Washington University w Waszyngtonie Jacka A. Goldstone’a o cechach wspólnych dyktatur obalonych w czasie zeszłorocznej „arabskiej wiosny”. Goldstone pisze: „Zwycięstwo rewolucji wymaga zbiegu wielu czynników. Panować musi powszechne poczucie, że rządy, nieuleczalnie niesprawiedliwe i nieudolne, stanowią zagrożenie dla przyszłości kraju. Nieutożsamiające się już z państwem elity, zwłaszcza wojskowe, muszą stracić chęć do jego obrony. Musi dojść do mobilizacji szerokich rzesz społeczeństwa (...). Wreszcie obce mocarstwa muszą powstrzymać się od interwencji w obronie reżimu lub powstrzymać reżim przed dalszą eskalacją siły w obronie własnej”. Skomplikowane? Każdy, kto chciałby zrozumieć, jak działają rewolucje i jak upadają dyktatury, powinien zajrzeć do „Wolności i Solidarności”.

    "Wolność i Solidarność: Studia z dziejów opozycji wobec komunizmu i dyktatury", nr 3/2012, wyd. Europejskie Centrum Solidarności
  • Jan Skórzyński: Solidarność inspiruje opozycjonistów na całym świecie, Waldemar Kowalski, Polska Agencja Prasowa
    Solidarność to symbol ludzi, którzy przeciwstawili się potędze komunistycznej dyktatury i tę walkę wygrali. Polskie dążenie do wolności bez użycia przemocy inspiruje opozycjonistów na całym świecie – mówi PAP Jan Skórzyński, red. naczelny pisma "Wolność i Solidarność".

    "Epopeja Solidarności i opozycji wobec komunizmu to jedna z najpiękniejszych kart historii Polski. Powinniśmy ją opisywać sami, nie oczekujmy, że zrobią to za nas inni. Polskiemu czytelnikowi warto też przedstawiać historię dysydentów w innych krajach. Świat zainteresuje się nami, jeśli my się nim zainteresujemy" – mówi PAP historyk.

    Jak wyjaśnia, pomysł założenia pisma "Wolność i Solidarność. Studia z dziejów opozycji wobec komunizmu i dyktatury" łączył się z chęcią badania dziejów Solidarności w kontekście podobnych ruchów wolnościowych, także tych działających współcześnie.

    Skórzyński, autor wielu książek o dziejach opozycji, w tym ostatnio wydanej "Siły bezsilnych. Historii Komitetu Obrony Robotników", podkreśla, że choć Solidarność jest przedmiotem dużej liczby publikacji o różnym charakterze, ciągle nie powstała napisana przystępnym językiem synteza tej największej w dziejach komunizmu organizacji opozycyjnej. "Stosunkowo słabo opracowane są narodziny Solidarności, a więc lata 1980–1981; na osobną publikację zasługuje strajk sierpniowy w 1980 r. Ciągle toczy się dyskusja na temat genezy wprowadzenia stanu wojennego" – wyjaśnia redaktor naczelny półrocznika "Wolność i Solidarność".

    Wydawane przez gdańskie Europejskie Centrum Solidarności (ECS) pismo stara się uzupełnić luki w badaniach nad Solidarnością. W skład jego rady naukowej wchodzą znawcy dziejów PRL Jerzy Holzer, Andrzej Friszke, Jerzy Eisler, Aleksander Hall i Andrzej Paczkowski, amerykańska pisarka i publicystka Anne Applebaum, laureatka nagrody Pulitzera za książkę "Gułag", Ireneusz Krzemiński, Aleksander Smolar i Edmund Wnuk-Lipiński. Wśród autorów "Wolności i Solidarności" są badacze z zagranicy – Alain Touraine, Padraic Kenney, a także uczestnicy historycznych wydarzeń – Mario Soares, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Bogdan Lis i inni.

    Skórzyński tłumaczy, że problematyka poruszana na łamach pisma skupia się przede wszystkim na oporze wobec dyktatury. "Tym samym zagadnieniem, ale od strony działań SB, interesuje się IPN. Dla nas najistotniejsza nie są posunięcia władz w stosunku do opozycji, ale podejmowane przez samą opozycję inicjatywy wolnościowe. Represje nie są dla nas punktem wyjścia, choć o nich także piszemy" – podkreśla historyk.

    Na łamach półrocznika publikowane są nie tylko teksty dotyczące ubiegłego stulecia, ale i materiały poświęcone współczesnej sytuacji w państwach niedemokratycznych. "Chcemy pisać o historii Solidarności w szerokim kontekście, dlatego przedstawiamy walkę o prawa człowieka wychodząc poza obszar historii Polski powojennej i poza granice bloku komunistycznego. Uważamy, że na uwagę zasługują dzieje oporu wobec dyktatur wszelkiego rodzaju. System komunistyczny w wielu miejscach na świecie wciąż trwa, choćby na Kubie czy w Chinach. W wielu krajach ludzie podejmują walkę, tak jak kiedyś Polacy, o wolność i demokrację".

    W najnowszym, czwartym numerze pisma ukazał się m.in. tekst Macieja Stasińskiego poświęcony dysydentom na Kubie – jak wyjaśnia Skórzyński – "grupie niesłychanie ostro prześladowanej, a mimo to nie poddającej się". Autor opisuje specyfikę reżimu braci Fidela i Raula Castrów oraz sposoby walki z ich dyktaturą. Z kolei Rafał Sadowski z Ośrodka Studiów Wschodnich w tekście "W cieniu Łukaszenki. Opozycja na Białorusi" przedstawia różne odłamy opozycji wobec rządów Aleksandra Łukaszenki.

    "Na naszych łamach pisali także wybitni badacze zagraniczni, m.in. Andras Bozoki, autor tekstu o opozycji demokratycznej na Węgrzech w latach 70. oraz Jack A. Goldstone, amerykański socjolog i politolog, który pisał o tzw. arabskiej wiośnie. Opublikowaliśmy także wykłady Aung San Suu Kyi – słynnej birmańskiej bojowniczki o prawa człowieka, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla" – tłumaczy Skórzyński.

    Obrońcy praw człowieka na całym świecie – zaznacza – korzystają z dorobku Solidarności. "Solidarność ma dla nich wymiar heroicznego mitu. To prawdziwa legenda grupy ludzi, którzy ośmielili się przeciwstawić potędze komunizmu i tę walkę wygrali. Na całym świecie bohaterem walki o wolność i demokrację jest Lech Wałęsa. Historia Solidarności to inspirujący przykład walki o wolność bez użycia przemocy" – podkreślił Skórzyński.

    Obszerny, liczący ok. 250 stron, półrocznik ukazuje się w nakładzie 1000 egz. Adresowany jest głównie do badaczy oraz studentów, ale też do wszystkich zainteresowanych tą problematyką. "Choć stosujemy standardy naukowe, unikamy żargonu naukowego" – podkreśla redaktor naczelny pisma, na łamach którego publikowane są różne gatunki pisarskie – od studium naukowego poprzez esej, wywiady, wspomnienia. Według Skórzyńskiego, zwłaszcza relacje uczestników opisywanych wydarzeń, byłych opozycjonistów to "historie niczym z filmu sensacyjnego", które zainteresują szerokie grono czytelników.

    W "Wolności i Solidarności" umieszczane są również materiały archiwalne. "Szczególnie ciekawe są takie dokumenty, jak odnalezione przez nas w archiwum IPN, nieznane do tej pory wystąpienie Jacka Kuronia na spotkaniu z opozycjonistami w Lublinie w 1978 r., nagrane dzięki podsłuchowi policyjnemu" – przypomina Skórzyński. Pismo można kupić w księgarniach naukowych, salonach sieci Empik oraz na stronie internetowej www.wis.ecs.gda.pl.

    Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku, wydające "Wolność i Solidarność", funkcjonuje od 2007 r. Jego siedziba powstaje w dzielnicy Nowe Miasto, w historycznym miejscu przy Placu Solidarności w pobliżu Bramy Nr 2 i Pomnika Poległych Stoczniowców.

    Otwarcie siedziby ECS planowane jest na rok 2014. Mieścić się w niej będzie wystawa stała poświęcona dziejom Solidarności ukazanych na tle dziejów Polski i Europy XX w., a także wystawy czasowe, biblioteka, mediateka, centrum badawczo-naukowe, ośrodek edukacyjno-szkoleniowy, sale konferencyjne. "Centrum ma przekazywać Polakom i obcokrajowcom dziedzictwo historyczne oraz idee Solidarności, dzielić się naszym dorobkiem pokojowej walki o wolność, demokrację i prawa człowieka z tymi, którzy są ich wciąż pozbawieni. Solidarność pojmowana jako wspólnota z represjonowanymi, z ludźmi znajdującymi się w potrzebie, szczególnie bowiem odnosi się do sytuacji międzynarodowej. Wartości, które przyświecały ludziom Solidarności, a więc stawianie dobra publicznego na pierwszym miejscu, troska o dobro wspólne niezależnie od interesu własnego – te idee są uniwersalne także dziś" – podsumował Skórzyński.

Najnowsze wydanie